MY FAVORITE XMAS PRESENT is… YOU!

Usiadłam do laptopa opleciona kocem, bo w Dublinie wichura. Zimno, mokro i nieprzyjemnie. W dni takie jak dziś, żałuje że moje biurko przytulone jest do okna hehe. Wijące się drzewa, mokre szyby brrrr.

Powoli zaczynam kompletować prezenty gwiazdkowe dla moich najbliższych, może i wcześnie, a może i nie. Muszę działać strategicznie hehe. Im bliżej Świąt Bożego Narodzenia, tym więcej pracy za barem, co daje większe zmęczenie i brak czasu oraz chęci na latanie po sklepach. Dlatego lepiej zacząć już teraz, na spokojnie. Poza tym przekonałam się na własnej skórze, że kupowanie upominków na ostatnią chwilę to nie jest najlepszy pomysł. Dublińczycy kochają shoppingi i wykupią mi wszystko, także wolę nie ryzykować hehe.

Nie lubię kupować byle czego, zawsze i od zawsze podchodzę do każdego prezentu indywidualnie. Robię rozeznanie dużo wcześniej i koduję głęboko w mojej głowie. Myślę nad tym kto co lubi i czym się interesuje. Zawsze tak było i uwielbiam to. Uwielbiam robić i dawać prezenty. Nie wiem czy za każdym razem udaje mi się trafić  w gust – pewnie nie zawsze, ale na pewno każdy mój upominek jest głęboko przemyślany. Często robię różne rzeczy sama albo zwyczajnie przerabiam, dodaje, mixuje. Uwielbiam takie spersonalizowane upominki… osobiste i jedyne w swoim rodzaju. Ktoś wkłada swój czas, wysiłek i serce to znaczy, że musi Cię bardzo lubić 😉

Ja uwielbiam prezenty niespodzianki, dlatego nigdy nie pytam wprost co kto by chciał i wolę pobawić się w szpiega. Nie każdy to pochwala, wiem że wiele osób woli wybrać sobie coś konkretnego i mieć pewniaka. Dla mnie jednak, nie ma w tym żadnej frajdy. Najfajniejsza jest XMAS PRESENTta niepewność, ta nutka adrenaliny. Rosyjska ruletka! W tym roku razem z P. ustaliliśmy sobie pewien przedział, do którego robimy sobie wzajemnie prezenty. Oczywiście nadal wierze w siwo-brodatego Mikołaja ale on jest tak daleko i ma tyle dzieciaków do obdarowania, że chcemy go troszeczkę odciążyć i sprezentujemy sobie coś sami. Niestety mój P. nie jest tak domyślny i kreatywny jak ja, zresztą podobnie jak większość facetów hehe. Dlatego też obiecałam, że zrobię mu listę rzeczy, które bym chciała i o których marzę a on coś z tego wybierze. Oczywiście nie chcę wiedzieć co. To ma być niespodzianka. Mój mąż ma dar do robienia mi prezentów, które ”prawię chcę” haha. Na przykład, zupełnie niedawno dostałam jedną z uwielbianych przeze mnie bransoletek Lilou, tylko, że… cały czas wspominałam o czarnej z serduszkiem, a dostałam żółtą z gwiazdką. Dobrze, że uroczym grawerem nadrobił haha. Także wiecie, taka lista pragnień to genialna sprawa dla taki mężusiów jak mój. Wy będziecie mieć miłą niespodziankę, a on rozeznanie i ściągę.

Pamiętajmy, że Boże Narodzenie, to coś o wiele ważniejszego niż prezenty. To przede wszystkim RODZINA, MIŁOŚĆ, RADOŚĆ… CZAS Z NAJBLIŻSZYMI! Dobra, nie zapomnijmy o pysznym jedzeniu 😉 A prezent? Prezent to tylko dodatek, symbol, tradycja. Nie jestem fanką przesadnie drogich prezentów. Uważam, że niektórzy przesadzają. Szczególnie rodzice, który wydają majątek na bzdurne, nieprzemyślane gadżety dla swoich dzieci. Nie mam jeszcze własnych pociech ale będę miała i nie wyobrażam sobie, że moje dziecko, na myśl o nadchodzącej Wigilii będzie widziało tylko mega wypasiony prezent za grube pieniądze. Oj nie! Wiadomo, że dzieci czekają na upominki od Mikołaja i to zupełnie zdrowe i normalne ale niech to będzie coś rozsądnego. Mikołaj ma tyle dzieci na całym świecie, że gdyby miał wszystkim dawać ipady, laptopy, konsole do gier to poszedł by z torbami. Gdzie podziały się czasy, gdy dzieci cieszyły się z mazaków, książek czy puzzli?

Jedząc pomarańcze podczas dzisiejszego śniadania, ten niesamowicie słodki i soczysty smak oraz zapach przeniósł nas w czasie do gwiazdki lat 90. Chyba nie ma osoby w naszym wieku, której pomarańcze nie kojarzą się ze świętami. Ulubione lodowe czekoladki mojego męża, których ja nienawidziłam hehe…. jest wiele takich smaków i zapachów, które przenoszą nas do dziecięcych lat. Jakie smaki zapamiętają dzieciaki XXI wieku? Za dużo tego. Nie chcę wyjść na jakąś wielką fankę czasów octu na półkach i mięsa na kartki ale jedno co było korzystne w tym okresie, to to, że ludzie bardziej wszystko szanowali i doceniali. Zapamiętywali smaki i cieszyli się z drobiazgów. Teraz jest wszystkiego tak wiele, że nawet nie masz szansy wszystkiego posmakować. Dzieciaki nie cieszą się już z drobnych rzeczy, a miłość wyraża się w pieniądzu.

Pamiętajmy, że liczy się serce, które ktoś wkłada aby sprawić Nam radość. Stawiajmy na jakość a nie na wielkość! Małe rzeczy, z wielką intencją cieszą najbardziej ❤

Dodaj komentarz