Pozostało mi kilka miesięcy życia… życia w Dublinie i to chyba dobry moment na małe podsumowanie. Co mnie cieszy, co mnie wkurza, co zachwyca a co przeraża! Co mnie zaskoczyło, a co nie specjalnie… jak zmieniłam się ja i jak zmieniło się moje życie dzięki guinnessowemu miastu, co dobrego i co złego spotkało mnie w ciągu tych kilku lat spędzonych w Irlandii? Moje małe wspominki, żale i radości będą pojawiać się na blogu aż do dnia wyjazdu z Eire. Obiecuję, że będzie to w 100% obiektywna opinia poparta moimi doświadczeniami i kilkuletnimi obserwacjami. Hmm, od czego by tu zacząć… może od domowych dziwactw i absurdów! To, że w Irlandii obowiązuje ruch lewostronny to wiedzą chyba wszyscy ale czasami śmiejemy się z P., że tu wszystko jest odwrotnie i na przekór 😉
Na przykład OKNA! Na zielonej wyspie okna otwierają się na zewnątrz i nie ma opcji żeby umyć je pozostając w mieszkaniu. No chyba, że jest się cyrkowym akrobatą, który lubi ryzyko i adrenalinę heh. Być może był nim pewien lekkomyślny Irlandczyk, którego przyłapałam kiedyś na wspinaniu się po murach w celu wypucowania swoich szybek 😉 Ja jednak wolę nie ryzykować życia dla pary okien i grzecznie czekam na ekipę profesjonalistów, która co kilka miesięcy pojawia się za szybą i pucuje okna wszystkim mieszkańcom budynku.
Dalej… OSOBNE KRANY – jeden z zimną, drugi z gorącą wodą. Do dziś nie nauczyłam się korzystać z tego dziwnego wynalazku i uważam, że to totalnie bez sensu. Podobno pomysł ten powstał dla oszczędności wody. Może i tak ale pod warunkiem, że każdy będzie używał korka, napuszczał po połowie ciepłej i zimnej i mył się w zlewie. Hmmm nie oszukujmy się, większość z nas woli myć ręce w letniej, bieżącej wodzie pod (jednym) kranem. Szczególnie w miejscu publicznym, gdzie nie zawsze lśni i błyszczy czystością, a to właśnie tam najczęściej napotykamy na te cholerne dwa osobne kraniki 😉
Wspominając o wodzie, nie dam sobie ręki uciąć, że we wszystkich dublińskich mieszkaniach jest tak samo ale w tych, w których byłam ja był taki sam system podgrzewania wody. Wielki, ogromny bojler, który po wcześniejszym nastawieniu nagrzewa Ci wodę. Niby żaden absurd czy dziwactwo ale jakieś tam utrudnienie w życiu codziennym. Wyobraź sobie sytuację, że gdzieś się bardzo spieszysz, chcesz szybko wziąć prysznic, czy umyć głowę a tu lipa… nie ma ciepłej wody, a zanim bojler ruszy to minie przynajmniej pół godziny, których Ty nie masz… denerwujące co nie? Także wszystkie osoby, które mają bieżącą ciepłą wodę proszę teraz bardzo to docenić, bo to spory rarytas 😉
Tak jak okna otwierają się na zewnątrz, tak DRZWI otwieramy do wewnątrz i nie jest to może jakimś wielkim problemem w sporym pomieszczeniu ale wejście, a jeszcze gorzej wyjście z malutkiej toalety to nie lada wyzwanie, a szczególnie w barze czy kawiarni gdzie mamy ze sobą torbę czy płaszcz.
Następna sprawa, która mnie wkurza to brak jakiegokolwiek GNIAZDKA W ŁAZIENCE. Nie wiem jak Wy ale ja szykuję się właśnie w łazience, tam się maluje, czeszę itp. i tam też chciałaby móc wysuszyć czy ułożyć włosy. Niestety zamiast tego muszę biec do sypialni i przy słabszym świetle kończyć to co zaczęłam.
Nie mogłabym nie wspomnieć o samym systemie WYNAJMU MIESZKAŃ, bo to jest w Dublinie bardzo ciekawe. Jeśli znajdziesz już interesujące Cię m4 (najlepiej szukać na daft.ie lub rent.ie) dzwoń jak najszybciej, bo mieszkania rozchodzą się w stolicy jak ciepłe bułeczki. Jak już uda Ci się dodzwonić i umówić na oglądanie lokalu, przygotuj się na to, że na miejscu możesz zobaczyć n-tą ilość osób umówionych na tą samą godzinę co Ty. Po obejrzeniu mieszkanie, landlord (właściciel) wzywa po kolei chętnych i zaczyna się wywiad… . Szukanie mieszkania w Irlandii wygląda niemalże jak szukanie pracy w Polsce. Przepytki, historia rodzinna, referencje z pracy wraz z wysokością zarobków, referencje od poprzedniego landlorda. Czy to nie lekka przesada? Rozumiem, że jest tak wiele chętnych, że właściciel może robić sobie co tylko chce, wybierać kogo chce i żądać kwoty jaką chce ale pytania, które zadaje są czasami powalające i chyba nazbyt prywatne. Do tego ten cały stos papierów. Jak widzicie wynajęcie mieszkania w Dublinie nie należy do najłatwiejszych.
Irlandia jest wietrzna oraz wilgotna i mimo, że nie ma tu wielkich mrozów, mieszkania na zielonej wyspie z reguły są zimne, szczególnie w starych budownictwach. Czuć w nich wilgocią i niestety w większości z nich można zaobserwować niechcianego lokatora, który gdzieś tam czai się na ścianie czy suficie. Uwierzcie mi, grzyb w dublińskim mieszkaniu to żadne zdziwienie. My na szczęście mieszkamy w dość nowym budynku i trafiło nam się naprawdę ciepłe i suche mieszkanie uff ale na wykończeniówkę mogłabym narzekać godzinami. Fuszerka na fuszerce i milion niedociągnięć.
No dobra, dzisiaj trochę dziwactw i mniej pozytywnych rzeczy. Ale nie jest wcale tak, że ich tu nie ma. Oczywiście, że są! Zawsze gdzie są negatywy, znajdą się też pozytywy i odwrotnie. Powiedzmy, że plusy zostawiłam sobie na następny raz. Także do następnego. Buźka, paaaaaaaaa 😉